Wzięło mnie na wspominki. Całkiem niedawno czyli już wtedy, gdy poprawiła nam się pogoda, byłam na pewnej fecie kulturalnej, 15-leciu Saloniku Trzech Muz. Jakoś tak poszłam z marszu, bez przygotowania, a przecież takie uroczystości wymagają wstrzymania oddechu i pewnej refleksji. Dla mnie ta refleksja pojawiła się po. W tym niedużym klubiku, który mieści się prawie na Karłowicach, przez długie lata miałam przyjemność prowadzić warsztaty poetyckie razem z Elą Kołodziejczyk. Niestety od pewnego czasu bywam tam bardzo rzadko, jeszcze nie czas na zupełny powrót, jeszcze dzieci są zbyt małe, taki wybór, ale co się odwlecze, to .... wiadomo :) Mam nadzieję.
Mam też nadzieję, że warsztatowicze, przyjmą mnie kiedyś z powrotem, a nowi, których kilkoro udało mi się ostatnio poznać, zaakceptują. No ale nim jakiekolwiek powroty nastąpią, musi upłynąć jeszcze trochę czasu.
Wystarczy nazwisko Schmitt na okładce i już za moment wielomilionowy nakład znika z księgarni. Twórczość francuskiego pisarza cieszy się niesłabnącym powodzeniem, a każda nowa pozycja błyskawicznie wskakuje na listę bestsellerów. Co sprawia, że tak chętnie sięgamy po jego utwory? Gdzie kryje się sekret popularności tego literata?
Tak... wiem, że mam zaległy przynajmniej dobry miesiąc pisania tutaj, ale musicie wybaczyć, studia... Zresztą i dzisiejszego wpisu by nie było, gdyby nie moje zniecierpliwienie czekaniem na przesyłkę, które doprowadziło do paranoii przez którą nie mogę siedzieć w domu, bo podrywam się z krzesła, za każdym razem gdy ktoś trzaśnie drzwiami do samochodu, albo podejdzie pod bramę...
Ale mniejsza z tym...
Jadąc jak najdalej od domu (nie wyszło, zatrzymałem się na uczelni) przyszło mi do głowy, o czym mógłbym napisać. Będzie to historyjka z tłem muzycznym, zapraszam więc do rozwinięcia...
Od pewnego czasu irlandzka pogoda rozgościła się w naszej wiośnie. Siadam więc wraz z irlandzkimi poetkami i wyławiam słowa z irlandzkiej drogi.
Leonita Flynn „Dostajesz, co widzisz”
Droga rozwidla się w przemysłowej strefie South Gyle, skręciłabym w tę mniej uczęszczaną, gdyby nie była, jak mi się zdawało ślepa, gdzie parkują na noc przyczepy barowe, gdzie ciężarówki cumują, żeby zatankować, kiedy już skończą z dostawą kosztownych towarów.
I nagle pewnego popołudnia Nadciąga chmura styropianowych kulek I pokrywa uliczkę: zwolnione tempo Andrieja Tarkowskiego, i dobrze mi z tym – Z tą płacą minimalną, z epifanią typu „dostajesz, co widzisz”